piątek, 5 stycznia 2018

Rozdział 5

Pov  Izabella


Otwieram oczy i widzę  jak Igor mówi  pół głosem
-zabiłas mnie -  Muwi a ja wyciągam do niego rękę  on ją otroca i warczy -  zabiłas -  Muwi  I podchodzi do mnie nie mogę się ruszyć łapie mię za szyję i dusi .... W oddali widzę Maksa i Aleksa  idą  ku mnie i Igora.... Są blisko  ale stą nie reagują .... Chcą bym zginęła.
-I..... -  nie potrafię wypowiedzieć  słowa.
- gin -  Muw
A ja otwieram  oczy zlana  potem.... Przebieram oczy i łapie się za szyję ...
  Wstałam  z uszka otworzyłam okno i zapaliłam papierosa ...
Po tym poszłam wziąść  prysznic.. Byłam  cała  przepocona...
   Gdy spojrzałam w lustro  zaczęłam  płakać... Fakt ja go zabiłas gdyby nie nie to by żył a le nie zachciało mi się chodzić  po imprezach.
 Usłyszałam swój telfon  jak dzwoni..
Podeszlam do pułki  przy uszku  i go wzięłam dzwonił  do mnie Maks
- Hej -  powedzial
- Hej -  powedzialm ukrywając  załamujocy się głos .
- Izabella spokojnie... Co się stało -  powedzial
- powedzial  mi że go zabiłam -  powedzialam upadają na kolana.
- Co.. Kto -  powedzial
- Śnił mi się.... Powedzial że to ja go zabiłam -
- Bella.. On cię kochał  nie obwinial by cie o to nigdy nigdy  rozumiesz..
- Ale
- Nie ma ale on by wskoczył  że ciebie w ogień -  powedzial  a ja się zaśmiałam przez łzy
-Kocham  cię - powedzialam
- Ja ciebie też... Zawsze i na zawsze

....

Ogarnęłam się po tym....
Ubrałam się i zrobiłam  makijaż  zasłaniając  popuchniete oczy...
Poszłam  na wf...
Oczywiście  nie ćwiczę  ale muszę na nim być .  Weszłam  na salę gdzie już każdy  była a pan od wf czytała  obecność .
- Przepraszam za spóźnienie - powedzialam.
- Stanij na zbiórce  -  powedzial  a ja stanęłam koło zeda..
  Po zbiórce  poszłam na trybuny . A klasa  robiła  rozgrzewkę .
  Nie mogłam  uwierzy  że pan od wf jest przyjacielem  ojca.  To było niedorzeczne... Mój  ojciec  to coś  co sama nie wiem co a pan od wf wydaje się okej.
- Części - powedzial trener  i usiadł  kolomnie wiedziałam że ma na imię Tomas  Wer .  -  twój  ojciec  się o ciebie martwi... Nie odbierasz od niego telefonów.
- Na skarżył  się Panu -  powedzialam.  Paczyoc  na Justina jak serfuje ...
- Nie martwi  się o ciebie  i wie co czujesz
-nie prawda -  powedzialam - on nigdy nikogo  nie stracił  kogo by kochał - powedzialam
- stracił  Zone -  powedzial
-Ale jej nie kochał ... Musi  Pan wiedzieć  jak to było skoro jest Pan przyjacielem  ojca  -  spojrzałam  na niego a on zmarszczyl  brwi -  oczyścić że nie..... Rok  przed  śmiercią  mojej mamy nakrylam  ich jak się kucili  mama dowiedziała  się o romansie  ojca każda mu wybierać... Wybrał  nas... Ale miesiąc  późnej .. Mama odkryła  że ojciec  nie zerwał  z Jessicą.. Nie zażądała  rozwodu nie kazała  mu się wyprowadzić .. Powedziala ,,  Bella poczbuje  ojca,,-powedzialam  I łezka poplynela  mi przez oczy.... -  nie była samo Lubna  Kochałam  go Kochała nas... A ojciec  nie chciał zostawić  jej bo było mu dobrze z nią... A po ierci mamy ona się do nas wprowadziła..
-po pół  roku - powedzial
- Po dwuch tygodniach - powedzialam a na jego twarzy był  szok  - wtedy Wszysto  się zmieniło  ale Igor  był przy mnie cały czas... Ale -  podzielam  sweter  nadgarstku  -  cielam  się.. Chciałam  umrzeć... Powedzialam  mu o tym.. On powedzial  że zrobi  to samo. I mnie przytulił... On był  moim  wsparciem  po śmierci  mamy on mnie wydostal z tego że już się nie tne  nie ojciec... On się wtedy zabawial z Jessica. ... Wienc  niech mi Pan nie pieprzy że on się o mnie martwi  bo to gówna prawda.  -  wstałam  z miejsca i ruszyłem  do wyjścia
- Izabella -  powedzial za mną a ja wybiegłam.
  Ulzylo  mi że mu to powedzialam.

Po przerwie  poszłam  na literaturę .
- Dzień  dobry klaso - powedzila Pani -  dziś  Pani w grupach - powedzila a ja przypomniałam  sobie jak ja Igora oraz Any  byliśmy  w grupie oczywiście  nic nie zrobiliśmy  i dostaliśmy  pały ale jaja były swietneu
- Izabella -  powedzila Pani stała  Przedemną  a cała  klas była już małych  grupach  po 4osoby.  -  dołącz  do Justina,  Naila i Lucy -  powedziala  a ja wstałem  z ławki  i poszłam usiąść  koło  Justina
- Hej -  przywitała  się.
- Siemka - powedzila  Nail  - czytałas  -  wskazała  na Romeo  i Julie
- Tak.  - powedzialam .
- niech jedna  osoba  z grupy  podjedzie  i wylozuje cytat a późnej  musicie go wyjaśnić  i powrdzies  co znaczy.
 -  Ja pójdę  -  powedzial  Nail
- Nie ostatio  wylosowles nie wiadomo  co idź  Lucy- zaśmiał  się Justin a lusy  poszła
- Nie byłaś  na inprezie -  powedzila Nail podniosłam na niego oczy.
-nie nie byłam....
,- mam -  powedziala  Lucy i siadla z kartą  w ręku  - uwaga...
życie me jest w ręku mego wroga''
- wcale  nie lepsze  - powedzial  Nial
- Romeo  dowiaduje się kim jest na prawdę że jest córką  wrogów  swego ojca -  Muwie
- Widzisz.. Czeba  czytać  ksionszki  -  powedziala  Lucy .
  Dostaliśmy  po pioce.  Następna  Lekcja  była Historia .  Jakoś  zawsze śnie przepadam  za historia  ale byłam  z niej dobra. Pan Mili  zadała  nam referat  jak i Pani od biologi  ja się ucieszyłam bo zajmę  czymś  myśli
  Gdy po lekcjach szłam  do swojego  pokoju Lucy  biegła  za mną
- Hej - powedziala -  idziemy całą  paczką  do kina  przyłączysz się -  spytała uśmiechając  się.
- Jesteś bardzo  miła ale nie Dzienki  innym  razem...
- Będzie fajnie.... Idzmey  na bajkę  Justin chętnie lubi  to oglądać .. Będzie  fajnie no chodzi -  powedziala
- Nie Dzienki
- No Bella -  powedizla a we mnie się zagotwoaloa
- Izabella ... Odwala  się odemnie -  warknelam  i poszłam  do siebie.
Wiedziałam  że przesadziłam  ale on Di mnie tak  mówił  i to jeszcze boli ze juz więcej  tak nie powie bo go nie ma.

Zabrałam  się do pracy z tymi  referatmi .  Nie było  to wcale  takie  trudne  referat  z Histori  napisałam  na 5 stron a z biologi  na 6 więc  mam nadzieję że to wystarczy
Około  godziny 20 postanowiłam  iść do pokoju Lucy  ją  przeprosić  za to coś....
   Miała pokoju piętro  niżej  pod 1968... Zapukalam a otworzyłam  mi Lucy  przywitała  mnie z uśmiechem
- Wyjdziesz hej -  powedziala.
 Zobaczyłam że w pokoju jest dziewczyną... Jest Zed,  Ariana,  Justin z dziewczyną  ( dziwka)  i nail
- Nie dzięki -  powedzialam
- Wchodzi  nie wygupiaj  się -  powedizla  złapała  mnie za nadgarstek  i tak oto była w jej pokoju jej pokojówka niczym się nie różnił  od mojego.
-A tak właśnie  to jest Zed,  to jest Nail  a to jest Adriana a to jest justin... I.... Camila  -  ostanie  imię wypowiedzila z niemal  obrzydzeniem.
- Hej - powedzialam  -  Lucy- obrucilam  się do niej -  Przepraszam za to co powedzilam  po południu
- Nie ma sprawy... Masz harakter -  powedziala  i usiadła  koło Naila. -  napijesz się -  spyta  Zed  pokazując  na piwo .
-Nie...
- I dobrze idź  już -  powedziala  Camila  normalnie  to bym coś  pysykenela  ale nieam zamiaru.
- Zamknij  się  nie do ciebie  przyszła  więc stul pysk -  powedziala  Ariana .
- Ja pójdę  zanim  dojdzie do ręko  czynów -  uśmiechnęłam  się i wyszłam .
  Poszłam  do siebie... Włączyłam  skaipa  ale nikt nie odpowiadał... No tak trening  siatkówki ..  Poszłam wziąść  prysznic  przebralam  się w szorty o koszulke  Igora   dziwne ale ona mnie uspokojala nie poawdowla  płaczu ani niczego.  Może dla tego że on wtedy  się śmiał  z mojej  koszulki z napisem ,, justin bieber,,  I kazał włożyć  swoją  bo nie morze na to paczyc ... Kocham go... I tych chwil  spędzonych  z nim  nikt  mi ich nie odbierze nawd  czas..
 Moje rozmyślania  przerwało pukanie  do drzwi.  Zdziwiłam  się bo jest już późno  spojrzałam  na zegarek  21:50.
  Otworzyłam  drzwi a tam zobaczyłam  Justina z dwoma  owocowym  piwami   
- Hej mogę -  i wyszedł  do pokoju.. Tak jak by znał  mnie od zawsze a nie od kilku lat. 
-Jasne  wchodź- sarknelam
- przyszedłem  przeprosić  za Camile -  powedzial . 
- Ona chyba cie tu nie przysłała -  zaśmiałam  się on się do tego  przyłączył
- Raczej  nie ale ona jest....
- Wiem zazdrosna  o ciebie - powedzialam
- nie... Nie jesteśmy  razem -  powedzial -  to jest przyjazny  z plusem -  powedziala . 
-Nie zmienia  to faktu że jest o ciębie  zazdrosna -  powedzialam  siadając  na pufie- a piwa nie mogę pić...
- Jesteś  w ciąży  -  zaśmiał  się a ja na niego spóźnipam z politowniem
- nie mogę mieszać  z lekami - powiedziałam 
-A no tak wypadek .... Trener mówił .. To mam to - powedziala  wyciągając  chipsy  solone     pycha. 
- O super to mogę -  powedzialam  a on żucil w moją  stronę  paczkę  chipsów   
 Otworzyłam  je i sięgnęłam po jednego. 
- Więc.... Czemu  tu jesteś- spytał  siadając  na przeciwko  mnie. 
- Kocham Szkocjie- powedzialam
- Jasne    a ja nie jestem  kapitanem  drużyny -  powedzial . 
- Czmu tu trafiłeś -  spytałam
- Moij  starzy  się rozwiedli  i nie chciałem  mieszkać  z nikim... Bo tydzień  u ojca a u mamy   nie wchodził  w rachubę... Ale ona  ma nadana  opieke - powedzial -  jestem  otwarty -  zaśmiałam  się i wziął  chipsa. 
- Widzę -  powedziala- a reszta paczki
-Znamy się od małego... Każdy  z nas chial  tu chodzić ... Prestiż -  powedzial -  ale po tobie widzę że nie chodzi  o to.....
- po czym  tak sądzisz
- pierwszego dnia  nawd nie chciałaś  się porzganac  z ojcem -  powedzial -  na literaturze  dals popalić  Pani .  A na  wf  trener  masz u niego  względy . -  Jest  przyjaciele  moje go  ojca -  powedzialam.
-Chyba nie jesteś  z tego  powodu  zadowolona... Ale trener  jest spoko ... Nie kabluje  jest jak kolega ale u mnie  nas uczymac  w ryzach... Nie będzie kablowac ojcu... Spoko... Ale coś  czuję że to nie o to chodzi
- Dobrze czujesz - zaśmiałam  się
- Ale nie jestes  do mnie przekonania  wić mi nie Powierz -  powedzial 
- Tak -  zaśmiałam  się
 On uśmiechnął  się i pokazał  swoje  dołeczki ... Rozmawialiśmy  do późna . Opowiadał  mi o szkole a nawd doawdzilam  się że mieszka w LA tam gddzisw ja.... Masz rozmowa była naturalne  tak jak bym go znała wiecznosc  a nie chiwl  był naturalny  i był poważnym  kandydatem  na przyjaciela.. Ale inaczej  się to potoczyło .....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz